El greco
Polska, podróż, roku pańskiego
Widzę nas na zatoczce przy wylocie z miasta. Wciąż podjeżdżają i odjeżdżają autobusy, tylko my z plecakami cieżkimi stoimy i polecić się chcemy jako wierni podróżni przejeżdżającym autom. Któreś się w końcu zatrzymuje, jest łatwiej...Endżi jest dziewczyną, ma urok; ja mam duży plecak.
Jest zupełnie inaczej w drodze powrotnej, kiedy to wracam sam wieloma autami, wieloma godzinami. Też dobrze, bo w drodze.
Ale teraz do celu, jedziemy dokąd można. Dwieście kilometrów autostopem za razem jednym to bajka być mogła, lecz nie jest. Marzniemy i znów wsiadamy i wtedy się dzieje ...tak, dokładnie między trzema autami, które zabiorą nas...wtedy.
Endżi prowadzi nawijkę, ja wsłuchuję się w muzykę płynącą z radia i słucham ich dialogów. Muszę się wtrącić, a ów wtrącenie jest zaczątkiem dialogu o ów muzyce. Jestem pod wrażeniem. Wymieniamy się uśmiechamy, spostrzeżeniami, ba nawet adresami...w zwykłym, niedrogim aucie.
-Ja ci wyślę, a Ty żonie mojej te wiersze, się ucieszy; lubi.
Obiecuję! Wracam i wybieram te najlepsze, wysyłam pod wskazany adres, a po kilku dniach przychodzi odpowiedź. Przysyła kopertę, grubą kopertę.
Jeszcze może jeden list, jedna odpowiedź, w liście się zapisuję i pozdrawiam, lecz kolejny list...bumerangiem do mnie wraca, uderza!
Nie ma takiego adresata.
Nie wiem
Przysłał grubą kopertę, a w niej była podróż - kaseta magnetofonowa, a w niej "podróż" w której często tkwię. To Vangelis - płyta "El greco". Zagubiam się w niej często, tak jak zagubił się darczyńca. Taki jest świat.
Widzę nas na zatoczce przy wylocie z miasta. Wciąż podjeżdżają i odjeżdżają autobusy, tylko my z plecakami cieżkimi stoimy i polecić się chcemy jako wierni podróżni przejeżdżającym autom. Któreś się w końcu zatrzymuje, jest łatwiej...Endżi jest dziewczyną, ma urok; ja mam duży plecak.
Jest zupełnie inaczej w drodze powrotnej, kiedy to wracam sam wieloma autami, wieloma godzinami. Też dobrze, bo w drodze.
Ale teraz do celu, jedziemy dokąd można. Dwieście kilometrów autostopem za razem jednym to bajka być mogła, lecz nie jest. Marzniemy i znów wsiadamy i wtedy się dzieje ...tak, dokładnie między trzema autami, które zabiorą nas...wtedy.
Endżi prowadzi nawijkę, ja wsłuchuję się w muzykę płynącą z radia i słucham ich dialogów. Muszę się wtrącić, a ów wtrącenie jest zaczątkiem dialogu o ów muzyce. Jestem pod wrażeniem. Wymieniamy się uśmiechamy, spostrzeżeniami, ba nawet adresami...w zwykłym, niedrogim aucie.
-Ja ci wyślę, a Ty żonie mojej te wiersze, się ucieszy; lubi.
Obiecuję! Wracam i wybieram te najlepsze, wysyłam pod wskazany adres, a po kilku dniach przychodzi odpowiedź. Przysyła kopertę, grubą kopertę.
Jeszcze może jeden list, jedna odpowiedź, w liście się zapisuję i pozdrawiam, lecz kolejny list...bumerangiem do mnie wraca, uderza!
Nie ma takiego adresata.
Nie wiem
Przysłał grubą kopertę, a w niej była podróż - kaseta magnetofonowa, a w niej "podróż" w której często tkwię. To Vangelis - płyta "El greco". Zagubiam się w niej często, tak jak zagubił się darczyńca. Taki jest świat.
Vangelis :) lubię te historię, Marcinie
OdpowiedzUsuń