promienie
Hiszpania, styczeń 2019
Idziemy z E przez miasto, wychodzimy z hotelu już późną godziną, tzn w sumie ona. Ja szlajałem się od godzin porannych, kiedy miasto się budziło. Walencja krzyczy muzyką, wśród wielu wąskich ulic prowadzi nas ku nowemu. Zdobędziemy, zdobędziemy- krzyczą nasze cienie. Promieniejemy.
W każdym razie te promienie zauważa artysta w masce nieruchomo tkwiący, ale odwracający za nami twarz, tak nas właśnie zapamięta, poczuje.
Tak długo. Po całodniowym pięknym dniu kontaktuje się z nami W, który tego dnia zechciał na swoją modłę zwiedzać świat. Przez słuchawkę krzyczy, że spotkał Polaka, że ciekawa postać.
Dobrze, zmierzamy i tak w kierunku domu; mówię, że wspaniale, bo akurat dobre wino niosę w plecaku .....zaraz będziemy.
Zbliżam się, a ten oto Polak hiszpański mnie mówi, że to ja szedłem dziś tędy i tędy i że nas zapamiętał z E, że my wydalaliśmy z siebie promienie.
Padamy sobie w ramiona, słuchamy polskiego hiszpana (a może hiszpańskiego polaka) wiele lat mieszkającego tu, wycieramy ustniki i gramy. Gramy w butelkę, ale zaraz później on wyjmuje olbrzymi głośnik i rozbrzmiewa muzyka w naszym skwerku. W Walencji jak to w Walencji z głośnika gra polski punk, blues, hiszpańskie rytmy i argentyńskie tanga...misz masz tu mnie masz. Dochodzą inni, W i ja wyraźnie jesteśmy w swoim gronie, E nie wytrzymuje - idzie spać. A tu proszę, argentyńczyk ze mną o Piazzolli prawi, sam też śpiewa, ma taką piękną chropowatość. Długo, długo ...ta Argentyna. Jeszcze tylko wizyta w sklepie po kolejne czerwone, bo przecież gramy w butelkę. Wiemy, że nigdy już się nie zobaczymy, siejemy muzykę w skwerku do drugiej nad ranem, by spać ludzie nie mogli, a kiedy kończy się zabawa rzucamy się w sobie ramiona i udajemy się we wszystkie ameryki świata. Dobranoc wam muzo tego wieczoru
Nieprzypadkowe przypadki,nieprzypadkowe spotkania na drodze LUDZI .Zabieramy ich cząstkę a w zamian dajemy swoją.Pięknie opisanie tego hiszpańskiego spotkania. a.
OdpowiedzUsuń